Autorzy: M.Ozimek, I.Pogoda
Wałówka spakowana, dobre humory również, zatem wyruszamy w drogę! Tym razem czeka na nas Liverpool. Wycieczkę rozpoczęliśmy od zwiedzania znajdujących się na światowej liście dziedzictwa UNESCO, Doków Alberta, które dawnymi czasy przyjmowały towary z całego imperium brytyjskiego. Teraz zaopatrzyć się tu głównie można z pamiątki, które kuszą różnorodnością pomysłów, form i barw. Następnie kroki skierowaliśmy w stronę Muzeum Niewolnictwa i Marynarki Wojennej. Mieliśmy możliwość zobaczenia eksponatów ocalałych z zatopionego Titanica, dla którego Liverpool był miastem macierzystym.
Później podążyliśmy w stronę centrum miasta, mijając po drodze pomnik królowej Wiktorii. Powszechnie wiadomo, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, jednak dla fanów Beatlesów do... Liverpoolu! Właśnie stąd pochodzi słynny zespół rockowy, działający w latach 1960-70. Formację tworzyli John Lennon, Paul McCartney, George Harrison oraz Ringo Starr. Ulica Mathew Street, położona w centralnej części miasta, jest swego rodzaju "sercem" beatlesowskiego Liverpoolu. Do lat 70. mieścił się na niej Cavern Club - klub muzyczny, w którym Beatlesi na początku lat 60-tych dali około 300 koncertów i w którym zostali zauważeni przez swojego przyszłego managera. W 1973 roku klub został zamknięty z powodu długów, a parę lat później zburzony w związku z budową w tym miejscu stacji kolejki podziemnej. Obecnie jego namiastką jest znajdujący się nieopodal inny klub o tej samej nazwie, zbudowany w połowie lat 80-tych z ok. 15 tys. cegieł pozostałych z rozbiórki.
Zmęczeni ale pełni emocji wróciliśmy całą grupą do Stafford, gdzie w miłej atmosferze grillowaliśmy do momentu, aż słońce zniknęło za horyzontem.
Niedziela, wczesny ranek, to chwila gdy wyruszyliśmy do stolicy Brytanii - niegdyś naprawdę bardzo wielkiej. Londyn, bo o nim mowa, jest ogromny i tłoczny. Mijając kościsto-białe budynki rządu i wielką jak górę, otoczoną gigantycznymi lwami, kolumnę Nelsona (pomnik znajdujący się na Placu Trafalgarskim), z łatwością można uwierzyć, że to właśnie tu znajdowała się stolica ćwierci świata.
Obowiązkowym punktem wycieczki było zwiedzanie państwowej galerii sztuki, prezentującej kolekcję 2300 dzieł malarstwa, głównie zachodnioeuropejskiego, z lat 1250–1900, w tym zbiór obrazów sławnych francuskich impresjonistów i Vincenta van Gogha.
Przechadzając się dalej, doszliśmy do Koszarów Gwardii Konnej, trafiając na widowiskową zmianę warty.
Oczywiście nie obyło się bez zdjęć w tle z London Eye, zwanym również Millennium Wheel. Koło obserwacyjne (diabelski młyn) znajduje się w dzielnicy Lambeth w Londynie, na południowym brzegu Tamizy, między mostami Westminster i Hungerford. Ma wysokość 135 metrów, a jego pełny obrót trwa około 30 minut.
Minęliśmy budynek parlamentu i wtedy o szybko upływającym czasie przypomniał nam dźwięk wybijanej, pełnej godziny w wykonaniu ponad 150-letniego staruszka Big Bena.
Szybkim krokiem udaliśmy się w kierunku opactwa westminsterskiego - najważniejszej, obok katedry w Canterbury i katedry św. Pawła w londyńskim City, świątyni anglikańskiej. Opactwo począwszy od Wilhelma Zdobywcy (1066) jest miejscem koronacji królów Anglii. Od XIII wieku jest także miejscem pochówku królów i zasłużonych osób.
I tak dotarliśmy do Buckingham – oficjalnej londyńskiej rezydencji brytyjskich monarchów. Jednej z pereł architektury późnego baroku. Jest to największy na świecie pałac królewski, który od 1837 roku pełni funkcję oficjalnej siedziby monarszej.
Następnie, kierując się na wschód od pałacu weszliśmy do mającego 23 hektary powierzni, parku św. Jakuba. Naszym oczom ukazało się małe jezioro z dwiema wyspami, Duck Island (nazwana tak ze względu na występowanie w parku wielu gatunków ptactwa wodnego) oraz West Island. Most biegnący nad jeziorem pozwala zobaczyć wschodnią stronę Pałacu Buckingham otoczoną drzewami i fontannami oraz zachodnią fasadę siedziby Foreign Office.
Po wspólnym spacerze nadszedł czas powrotu do naszych angielskich rodzin. c.d.n. Zdjęcia