,,Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości” Józef Piłsudski
W historii naszego kraju jest wiele zdarzeń tragicznych. Konsekwencje niektórych z nich odczuwamy do dziś. Stan wojenny był niewątpliwie takim wydarzeniem, którego negatywne skutki nadal pozostały.
Niedziela 13 grudnia 1981 miała być, jak każda inna. Poranek był mroźny około -10 stopni Celsjusza, spadło trochę śniegu. Dzień był senny raczej ponury. Ludzie mieli w niedzielę trochę odpocząć. Osoby, które włączyły rano radio usłyszały dziwną monotonną muzykę. W niedzielę o godzinie 6 rano w radio zazwyczaj były programy z ludową skoczną melodią, a dopiero o 7 przekazywano informacje z kraju i ze świata, a raczej ze Związku Radzieckiego. Zaskoczenie było olbrzymie, gdy nagle usłyszano i zobaczono w TVP postać gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który smętnym, ale stanowczym głosem powiedział „Zwracam się do wszystkich obywateli – nadeszła godzina ciężkiej próby. Próbie tej musimy sprostać, dowieść, że „Polski jesteśmy warci”! Ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego [...]. Powodując się nadrzędnym interesem narodowym i powagą historycznej chwili, Rada Państwa [...] wprowadziła z dniem 13 grudnia 1981 roku stan wojenny na obszarze całego kraju”.
Osoby mające telefon nie mogły nigdzie się dodzwonić. Przerwano wszelkie połączenia telefoniczne. Poczta Polska została zmilitaryzowana tzn. pracownicy podlegali ścisłej kontroli, rozmowy telefoniczne odbywały się tylko między wyznaczonymi instytucjami. W większych miastach, zwłaszcza w tych, gdzie były duże zakłady pracy i uczelnie na ulicach pojawiły się czołgi, transportery opancerzone np. w Krakowie. W Nowej Hucie (jest to dzielnica Krakowa) wzdłuż ulic stały całe ciągi samochodów milicyjnych. Nie jeździły żadne autobusy, tramwaje. Zdobycie taksówki graniczyło z cudem. Ludzie zaczęli sobie przekazywać wiadomości, że wielu ich znajomych, którzy działali w NSZZ ,,Solidarności ", w nocy zostało aresztowanych i wywiezionych. Gdzie ........ ? Być może na tzw. ,,białe niedźwiedzie" czyli na wschód do Rosji komunistycznej na Syberię. Wielu ludzi tak myślało, bowiem wśród nas żyli jeszcze ci, którzy w czasie II wojny światowej i po, byli więźniami łagrów na Syberii. Cudem tam przeżyli i wrócili.
Duże strajkujące zakłady zostały otoczone przez oddziały milicji, ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej). Transportery milicyjne jechały na Śląsk. Studenci strajkujący np. na krakowskich uczelniach rozwiązali strajk, niektórzy najodważniejsi przenieśli się do strajkujących robotników w Hucie. (był to jeden z ówczesnych największych zakładów, w którym pracowało około 20 tys. ludzi).
Na ulicach pojawiły się patrole ZOMO, które kontrolowały przechodzące osoby i nieliczne samochody. Wprowadzono godzinę milicyjną. Przez pierwsze 2 tygodnie obowiązywała ona już od 20:00 do 6 rano. Nie wolno było przemieszczać się bez specjalnego zezwolenia z miasta do miasta np. aby wyjechać do Rzeszowa trzeba było z urzędu gminy uzyskać specjalną przepustkę. W niektórych małych miejscowościach był strach wśród ludzi bowiem mówiono, że ,,chłopów biorą do wojska" . Okazało się szybko, że nie do wojska tylko do Komendy Milicji miały zgłosić się obowiązkowo osoby, które należały do ORMO (Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatelskiej) czyli byli to donosiciele do władzy komunistycznej. ,,Dzięki" stanowi wojennemu ludzie dowiedzieli się, kto w danej wiosce, miasteczku był kapusiem.
Rozpoczęła się bezwzględna wojna ze społeczeństwem brutalne niszczenie wszelkich przejawów niezależnej działalności. Niepewność jutra była olbrzymia. Nie wolno było organizować, żadnych spotkań, protestów. Cenzurowano, czyli kontrolowano nawet prywatne listy. Zmilitaryzowano wszystkie większe zakłady pracy, a pracujących w nich ludzi poddano ostrym rygorom wojskowym. W późniejszych miesiącach ograniczenia stopniowo łagodzono, znoszono. Jednak do końca 1982 roku tysiące ludzi przebywało w ośrodkach internowania. W oficjalnych publikacjach wyszydzano i szkalowano działaczy Solidarności. Cała oficjalna prasa była pod kontrolą komunistycznej partii PZPR. Agenci SB przychodzili do domów w nocy nie tylko aresztowali osoby ale dokonywali bardzo szczegółowej rewizji mieszkania. Po prostu ,,przewracano mieszkanie do góry nogami". W jakim celu? W celu znalezienia np. tzw. ,,bibuły” czyli gazetek, książek z tzw. drugiego obiegu, czyli wydawanych w sposób konspiracyjny, w których krytykowano komunistów.
Niestety represje kończyły się też śmiercią niewinnych ludzi. Ogólną liczbę ofiar (poza osobami, które zginęły w wyniku bezpośrednich akcji ZOMO i wojska, odcięcia telefonów, zablokowania transportu i bałaganu wywołanego przez komisarzy wojskowych) ocenia się na kilkaset osób. Do dnia dzisiejszego nie ma kompletnej listy ofiar. Zbrodniarze i kaci nie zostali nigdy ukarani.
Stan wojenny zagroził bezpieczeństwu całego społeczeństwa.
Władza komunistyczna ponosi bowiem odpowiedzialność za strzelanie do górników z kopali „Wujek”, dała przyzwolenie na stosowanie brutalności. Przykładem jest śmierć młodego licealisty Grzegorza Przemyka. Do dziś sprawcy jego śmierci nie ponieśli żadnej kary.
12 maja 1983 r. 19-letni Grzegorz Przemyk, został zatrzymany przez funkcjonariuszy MO. Był synem opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, z kolegą świętował egzamin na Placu Zamkowym w Warszawie. Został zatrzymany i przewieziony na komisariat. W komisariacie dostał ponad 40 ciosów pałkami w barki i plecy oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją przeciw władzom. Zastraszano świadków, fałszowano wyniki śledztwa, aż w końcu winę próbowano zrzucić na sanitariuszy, którzy udzielali Przemykowi pomocy. W aktach sprawy zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze". Winni śmierci młodego Przemyka nigdy nie zostali ukarani.
Pierwszą śmiertelną ofiarą stanu wojennego był 20-letni Antoni Browarczyk, który zginął od kuli w czasie demonstracji w Gdańsku w pierwszych dniach stanu wojennego. 17 grudnia 1981 roku, wracając z praktyk szkolnych, przyłączył się w Śródmieściu do demonstracji przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. W pobliżu przystanku tramwajowego przy Bramie Wyżynnej otrzymał bezpośredni śmiertelny postrzał w głowę z pistoletu maszynowego. Według ekspertyz balistycznych strzelający milicjant musiał stać niedaleko przed wejściem do gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. Antoni Browarczyk zmarł, nie odzyskawszy przytomności, 23 grudnia 1981 roku. Śledztwo w sprawie jego śmierci umorzono trzy razy z powodu niewykrycia sprawców.
Emil Barchanski - najmłodsza ofiara stanu wojennego. Miał 17 lat. Jego śmierć w czerwcu 1982 r. to jedna z tajemnic stanu wojennego i końcowego okresu władzy komunistycznej w Polsce. Sprawców nie wykryto.
W naszej szkole w styczniu 1982 roku uczeń Józef Bandura za zerwanie plakatu o stanie wojennym został tymczasowo aresztowany i skazany na karę 1 miesiąca aresztu. Prokurator żądał kary 5 lat więzienia. Dzięki poręczeniu dyrektora szkoły powrócił do nauki.
Polscy patrioci nie poddali się reżimowi. Organizowali w rocznice świąt narodowych liczne protesty mimo, że zawsze kończyły się pobiciem protestujących przez ZOMO. W kościołach odprawiano msze w intencji ojczyzny. Księża mówili patriotyczne kazania dające nadzieję i inspirację do działania i nie poddawania się. Udzielali schronienia wielu opozycjonistom z Solidarności. Niestety też ponosili najwyższą ofiarę czyli śmierć np. ksiądz Jerzy Popiełuszko, ks. Stefan Niedzielak i inni.
Stan wojenny został zniesiony 22 lipca 1983 r. w rzeczywistości trwał do końca lat 80-tych. Wprawdzie wiele osób wypuszczono z więzień, ale w różny sposób byli oni szykanowani, nachodzeni przez SB. Rodziny ich miały wielkie trudności. Nadal z rąk tzw. „nieznanych sprawców” ginęli ludzie opozycji. Stan wojenny wstrzymał rozwój gospodarczy. Polska zatrzymała się w rozwoju technologicznym. Komuniści robili wszystko aby nie doszło do odrodzenia NSZZ ,,Solidarności”. Chcieli stłumić ten wielki ruch społeczny, który zagrażał ich bytowi. Minęło już prawie 40 lat, ale wiele spraw nie zostało wyjaśnionych i chyba nigdy nie będzie. Główni sprawcy stanu wojennego czyli W. Jaruzelski, Cz. Kiszczak już nie żyją.
Nie byli nigdy osądzeni, a nawet W. Jaruzelskiego pochowano z honorami wojskowymi. Niestety wielu Polaków uważa, że Jaruzelski postąpił słusznie wprowadzając stan wojenny. Zazwyczaj są to osoby, (i ich dzieci lub wnuki), które wtedy były w ZOMO, lub innych organach represji. I mają się całkiem dobrze.
Żyją nadal wśród nas skromni cisi Polacy, którzy mieli wielką odwagę aby stanąć z gołymi rękami przeciw strasznemu reżimowi komunistycznemu. Zarówno pierwsi - zwolennicy reżimu, jak i drudzy - ofiary żyją wśród nas. Niestety zazwyczaj o nich niewiele wiemy.
Za rok będziemy obchodzić okrągłą 40 rocznicę stanu wojennego, może warto by było dowiedzieć się więcej od naszych bliskich, starszych osób o tamtych trudnych 10 latach czyli od 1980- 1990 r.
Jak mówił wielki Polak Jan Paweł II ,,Polsko umiej być wdzięczna”!. Powinniśmy być wdzięczni bohaterom sprzed niemal 40 laty, bowiem dzięki im, mamy dziś wolność i niezależność .
Autorzy: B.Bogdanowska_Olszówka, B.Sobowska-Rekut
opracowano na podstawie: www.dzieje.pl, www.rp.pl, www.ipn.gov.pl, ,,Serwis informacyjny, dwutygodnik NSZZ ,,Solidarność” Regionu Rzeszowskiego - Rzeszów 2006, Stanisław Olszówka ,,Powrócisz tu” Werynia, 2016, zbiory własne